Dziki i inna „dziczyzna” a Straż Miejska

DSCF1545 Już blisko 25 lat mija od chwili gdy Zarządzeniem nr 1 z roku 1991 Burmistrza Miasta Luboń z dnia 1 sierpnia tegoż roku powołał lubońską Straż Miejską. To jedna z pierwszych po poznańskiej samorządowych formacji tego typu powołanych na terenie ówczesnego województwa poznańskiego i całej Wielkopolski. Wśród licznych zadań realizowanych na przestrzeni tego ćwierćwiecza niemal od samego początku znalazły się działania związane z dzikimi zwierzętami. Bliskość Wielkopolskiego Parku Narodowego, z którym Luboń bezpośrednio sąsiaduje, tereny nadwarciańskie, które znajdują się w obrębie miasta, czy też stały wzrost liczby dzikich zwierząt powodowany choćby, jak to ma miejsce w wypadku lisów, zrzucaniem szczepionek przeciwko wściekliźnie sprawiają iż „wizyty” dzikich zwierząt nie należą u nas do rzadkości. Specyfika Straży Miejskiej Miasta Luboń, w odróżnieniu od Straży Miejskich w dużych miastach liczących ponad pół miliona mieszkańców, a więc i najczęściej kilkuset strażników, polega na tym, że stosunkowo nieduża grupa funkcjonariuszy wykonuje różnorakie zadania. W dużych jednostkach Straży Miejskich często powstają wyspecjalizowane komórki jak choćby w Warszawie pod nazwą Eko Patrol, których podstawowym zadaniem jest pomaganie chorym, rannym, porzuconym i bezdomnym zwierzętom. Reagują również kiedy zagrożone jest życie i zdrowie zwierząt. Strażnicy miejscy interweniują także kiedy obecność zwierząt w przestrzeni miejskiej może stanowić zagrożenie dla mieszkańców. W jednostkach takich jak Straż Miejska Miasta Luboń, która aktualnie zatrudnia 10 strażników, pracujących na dwie, a w weekendy na trzy zmiany, zachodzi konieczność by wśród różnych umiejętności posiadali także i te, które są wykorzystywane w związku z interwencjami wobec dzikich zwierząt. Oczywiście doświadczenie zgromadzone przez lata pracy zaowocowało wypracowaniem procedur i schematów postępowania przez strażników w różnorakich sytuacjach. Myślę jednak, że w tym miejscu warto również wspomnieć o początkach naszych działań w tym zakresie, czasami trochę nieporadnych, czasami wykonywanych z narażeniem zdrowia, a czasami też bardzo zabawnych czy też nietypowych. Praca strażnika często w opinii publicznej kojarzona była z zakładaniem blokad na koła nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów mechanicznych lub z rejestrowaniem wykroczeń związanych z naruszeniem dozwolonej prędkości przy użyciu fotoradaru. To daleko idące i bardzo krzywdzące w mojej ocenie uproszczenie. Jednym z naprawdę wielu działań Straży Miejskich, a od roku 1997 także i Gminnych są różnego rodzaju interwencje związane ze zwierzętami wolno żyjącymi. Na terenie naszego miasta w przeciągu minionych 25 lat w rejestrach interwencji można znaleźć bardzo wiele gatunków dzikich zwierząt. Najczęściej „gościmy” na terenie naszego miasta lisy. Wzrost ich populacji i brak naturalnych wrogów na terenach wokół Lubonia spowodował, iż ich widok nie należy wcale do rzadkości. Co prawda odnotowana była przez kamery znajdujące się na przejściu dla zwierząt przez drogę krajową nr 5 obecność wilka stanowiącego na obszarze Polski jedynego naturalnego wroga tych zwierząt nie mniej najprawdopodobniej był to jednorazowy „incydent”. Problem zaczyna się jednak tak naprawdę dopiero w momencie gdy ci przedstawiciele rodziny psowatych próbują zakładać gniazda na terenach miejskich, a czasami również posesjach prywatnych znajdujących się w obrębie naszego działania. Dzieje się to najczęściej między wrześniem a lutym, a więc w okresie ochronnym dla tego gatunku. Przypominam sobie nasze pierwsze tego rodzaju interwencje . W latach 90-tych XX wieku nie było w zasadzie żadnych wyspecjalizowanych firm zajmujących się wyłapywaniem lub odstraszaniem dzikich zwierząt na terenach miejskich. Nieskorzy do pomocy w tym zakresie byli również ze zrozumiałych powodów przedstawiciele Kół Łowieckich, Nadleśnictwa czy Parku Narodowego. Dziś brzmi to zabawnie, ale nasze działania w tym czasie wobec tego rodzaju problemu polegały na wykładaniu przepoconych ludzkich ubrań. Ten podpowiedziany przez doświadczonych myśliwych sposób okazał się skuteczny i bardzo pomocny. Obecnie, podobnie jak wiele innych miast i gmin mamy podpisaną stałą umowę na odstraszanie lub ewentualne wyłapywanie dzikich zwierząt. Takie chemiczne odstraszanie okazało się również skuteczne wobec dzików. Nasz kontakt z nimi zaczął się zupełnie nietypowo, w sylwestrowy dzień blisko 10 lat temu. Locha, w tym nietypowym okresie, oprosiła się, a jej gawra znajdowała się niespełna 10 metrów od zamieszkałych domów. Zdziwienie wywołał u nas nie tylko termin tych narodzin, bowiem najczęściej młode warchlaki przychodzą na świat w marcu, ale również i lokalizacja miejsca w którym to nastąpiło. Jak się później okazało, a co stanowi jedną z przyczyn pokazywania się dzików na terenach miejskich, okoliczni mieszkańcy je dokarmili. Łatwość zdobywania pokarmu tak rozochociła „naszą rodzinkę”, że zaczęła wędrować bez żadnych zahamowań po ulicach miasta. Zagościła nawet w jego centrum na największym osiedlu mieszkaniowym. Stanowiło to spore zagrożenie, choć trzeba również przyznać, duże zaciekawienie mieszkańców Lubonia. Oczywiście wprowadzało także duży zamęt w ruchu drogowym. Niestety uśpienie tych zwierząt praktycznie nie wchodzi w grę. Przyczyną tego jest z jednej strony bardzo gruba sierść i skóra, która w sposób zasadniczy utrudnia podanie środków usypiających przy użyciu „broni palmera”, z drugiej nieskuteczność ogólnie dostępnych preparatów powodujących czasowe uśpienie dzików. Trudno było by również zastosować metodę odłowu, jako że odłownię ustawia się na terenach niezamieszkałych, a jej konstrukcja najczęściej trwa kilka dni. Jedyną zatem metodą okazało się wyłożenie środków chemicznych, których działanie polega na skutecznym zniechęceniu i odstraszeniu tak by wróciły one na swoje naturalne tereny bytowania. Z informacji jakie posiadam, wiem że niektóre Straże Gminne i Miejskie występują do właściwych urzędów wojewódzkich o wydanie zgody na odłowienie, a niekiedy i odstrzał tej zwierzyny. W naszym przypadku skutecznym okazało się wyłożenie „nieprzyjemnych” dla węchu tych zwierząt zapachów. Od blisko dwóch lat bowiem nie mieliśmy żadnych tego typu wizyt. Na przestrzeni 25 lat działalności Straże Miejskie zebrały wiele doświadczeń w zakresie interwencji związanych z dzikimi zwierzętami, ale też wypracowały procedury postępowania w tego typu sytuacjach. Nieco inaczej wygląda to w dużych miastach takich jak choćby Poznań, inaczej zaś w mniejszych miastach czy gminach. W Poznaniu obowiązuje następujący schemat postępowania z dzikimi zwierzętami:

  1. Przyjęcie zgłoszenia przez służbę dyżurną w sprawie obecności dzikiego zwierzęcia (dzik, sarna, lis itp.) na wskazanym miejscu w Poznaniu.

  2. Wysłanie patrolu SM w celu potwierdzenie zgłoszenia.

  3. Patrol potwierdza zgłoszenie:

  1. określa miejsce obecności dzikiego zwierzęcia;

  2. ustala ilość i ewentualnie stan zdrowia zwierząt;

  3. zabezpieczenia miejsce zdarzenia;

  4. zgłasza służbie dyżurnej powyższe fakty.

  1. Służba dyżurna powiadamia odpowiednią instytucję o zdarzeniu.

W zasadzie można przyjąć, iż do punktu trzeciego ta procedura jest analogiczna, bądź bardzo podobna we wielu jednostkach Straży Miejskich i Gminnych. W Luboniu od kilku lat działa także dodatkowy numer telefonu alarmowego (601986986) pod który mieszkańcy mogą zgłaszać zarówno zdarzenia klimatyczne takie jak podtopienia czy ewentualne skutki silnych wiatrów, a także interwencje związane ze zwierzętami zarówno tymi potrąconymi, jak pojawieniem się zwierząt dzikich. Numer ten funkcjonuje przez cały rok 24 godziny na dobę. Strażnicy odbierają zgłoszenia w godzinach swojej pracy, a w pozostałym czasie dyżurują strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej w Luboniu. Różnice zaczynają się w czwartym punkcie, jako że różne instytucje, czy jednostki współpracujące są zobowiązane do zareagowania na zgłoszenie w różnych miastach i gminach. W Poznaniu są to Zakład Lasów Poznańskich w przypadku zlokalizowania zwierząt na terenach zarządzanych przez ZLP – na miejsce przyjeżdża leśnik ZLP i podejmuje dalsze czynności lub Centrum Zarządzania Kryzysowego – w przypadku zwierząt zlokalizowanych na pozostałym obszarze Poznania. CZK powiadamia firmę, która ma stosowną umowę z CZK w materii odłowu lub unieszkodliwienia dzikiego zwierzęcia z terenu Poznania. Patrol SM asystuje leśnikowi lub pracownikowi firmy do czasu zakończenia działań zabezpieczając teren przed dostępem osób niepożądanych. W przypadku innych Straży, zarządcą terenu może okazać się na przykład Nadleśnictwo, Park Narodowy, czy inny zarządca drogi lub terenu. W wielu mniejszych gminach czy miastach strażnicy bezpośrednio zgłaszają fakt zauważenia i zlokalizowania dzikich zwierząt osobie reprezentującej firmę z którą została podpisana umowa na wyłapywanie lub odstraszanie dzików, saren czy lisów. Są również i takie miejscowości w których tego typu zgłoszenia w pierwszej kolejności trafiają do stosownego wydziału Urzędu Gminy czy Miasta. Osobną grupę interwencji stanowią nasze działania związane z dzikim ptactwem. W ciągu ćwierćwiecza działalności mieliśmy do czynienia z bardzo wieloma gatunkami ptactwa, od tych największych jak bociany czy łabędzie, do tych najmniejszych jak jaskółki czy wróble. I w tych przypadkach z reguły potrzebna jest interwencja weterynarza. W naszym regionie przy nowym Ogrodzie Zoologicznym na Malcie w Poznaniu znajduje się Ptasi Azyl. Jest to miejsce, gdzie najczęściej strażnicy przewożą rannych i osłabionych skrzydlatych mieszkańców naszych miast i wsi. Tam „dobrzeją” i gdy jest to możliwe odzyskują wolność. Zdarzają się również sytuacje, w których o pomoc prosimy Państwową lub Ochotniczą Straż Pożarną. Myślę tu o przypadkach choćby przymarznięcia do tafli lodowej ptactwa wodnego. Akcje takie są trudne i bardzo ryzykowne. Coraz częściej w domach, szczególnie w miastach pojawiają się dzikie i egzotyczne zwierzęta, które mogą stanowić w przypadku niedopełnienia zasad bezpieczeństwa przy ich trzymaniu konkretne i realne zagrożenie dla ludzi. Na szczęście przypadek sprzed ponad 15 lat, kiedy to interweniowaliśmy w sprawie węża wygrzewającego się na progu domu jednorodzinnego i ze względu na brak odpowiedniej klatki przewieźliśmy go do poznańskiego ZOO, w urnie wyborczej jest już tylko wspomnieniem. Dziś, w przypadkach gdy na terenach otwartych pojawi się zwierze dzikie lub egzotyczne mogące stanowić zagrożenie dla zdrowia bądź życia innych osób obowiązują konkretne procedury, które pozwolę sobie przedstawić na przykładzie Poznania. Organem koordynującym działania w takich przypadkach jest Centrum Zarządzania Kryzysowego. Podmiotem wiodącym zaś Straż Miejska lub Gminna. W takich przypadkach do współpracy wzywani są najczęściej:

  • właściwa terytorialnie jednostka Policji, w tym przypadku Komenda Miejska Policji w Poznaniu

  • Państwowa Straż Pożarna w Poznaniu, jest to Komenda Powiatowa PSP

  • Powiatowy Lekarz Weterynarii

  • właściwy wydział Urzędu Gminy lub Miasta, w Poznaniu jest to Wydział Zdrowia i Spraw Społecznych oraz Wydział Działalności Gospodarczej i Rolnictwa

  • oraz instytucje mające pod swoją kuratelą tereny leśne, a więc PGL Lasy Państwowe lub w tym przypadku Zakład Lasów Poznańskich.

Wszystko zaczyna się oczywiście od przyjęcia informacji o zagrożeniu dla życia i zdrowia ludzi ze strony dzikich lub egzotycznych zwierząt na ternie zurbanizowanym przez dyżurnego Straży. Następnie patrol weryfikuje zgłoszenie podając dokładną lokalizację miejsca zdarzenia. W wypadku potwierdzenia się tego typu sytuacji następuje zlecenie specjalistycznemu podmiotowi pełniącemu całodobowe pogotowie ds. usuwania zagrożeń dla życia i zdrowia ludzi ze strony dzikich zwierząt, podjęcia czynności likwidujących zagrożenie (tj):

  • wypłoszenie,

  • odstrzał redukcyjny,

  • skrócenie cierpienia w przypadku rannego zwierzęcia

Dwadzieścia pięć lat pracy Straży Miejskich to także, najogólniej mówiąc, nietypowe interwencje ze zwierzętami. Wiele z nich pamiętamy do dziś mimo upływu dłuższego czasu. Odnotowaliśmy na przykład sygnał dotyczące żaby w przydomowym ogródku zakłócającej ciszę nocną, czy też drewnianego bociana naturalnej wielkości stanowiącego reklamę pewnej firmy, którego atakował zapamiętale żywy „bociek”. Najzabawniejszą jednak „przygodą” jaką doświadczyliśmy w związku z dzikimi zwierzętami było zgłoszenie dotyczące padłego strusia. Już sam ten fakt był „dość” dziwny. Jeśli jednak dodam, że działo się to krótko po pojawieniu się w Polsce po raz pierwszy tzw. ptasiej grypy sytuacja urasta do nieco dramatycznej. Nikt na dobrą sprawię nie wiedział jak w takiej sytuacji się zachować. Nie posiadaliśmy także żadnych środków ochrony osobistej. Po przybyciu na miejsce zgłoszenia rzeczywiście odnaleźliśmy leżące w trawie „zwłoki” afrykańskiego strusia. Rozpytanie wśród okolicznych mieszkańców na początku niewiele dało. Najbliższy hodowca, który posiadał takie ptaki był o ponad 25 kilometrów od tego miejsca. Historia ta przybrała jednak po kilku godzinach i intensywnym „dochodzeniu” niespodziewane i zabawne wyjaśnienie. Jak się bowiem okazało tego wypchanego trocinami ptaka wyrzucił ze swojej kwiaciarni, gdzie przez wiele lat stanowił ozdobę, jej właściciel. Powodem takiego zachowania stało się robactwo, które w nim upatrzyło sobie schronienie. Bodaj najgroźniejszy moment przeżyliśmy gdy od strony Warty na teren Lubonia przywędrowała 500 kilogramowa łosza. Na szczęście nie trzeba było jej długo przekonywać że ruchliwe ulice miasta nie są dla niej najwłaściwszym miejscem i gdy tylko zaszło słońce i zapadł zmierzch udała się w dalszą drogę. Mógłbym mnożyć jeszcze historie jakie przydarzyły się nam, a których podmiotem był dzikie czy egzotyczne zwierzęta. Nie jest to jednak ku temu właściwa okazja. Interwencje dotyczące zwierząt wolno bytujących stanowią może nie najważniejszą, ale coraz istotniejszą część naszych obowiązków. W wielkich aglomeracjach w Strażach Miejskich powstają wyodrębnione i wyspecjalizowane patrole , których zasadniczym zadaniem jest podejmowanie tego typu działań i interwencji. W jednostkach mniejszych, takich jak Straż Miejska Miasta Luboń takie działania podejmują strażnicy aktualnie znajdujący się w patrolu. Jestem przekonany, że w tego typu sprawach, podobnie jak i w innych sferach naszej służbowej działalności praca włożona przez strażników miejskich i gminnych została zauważona, a wkład włożony w wypracowanie skutecznych procedur i schematów działania doceniony.

Komendant

Straży Miejskiej Miasta Luboń

Paweł Dybczyński